Finansowe podsumowanie lutego 2021

Luty niby krótki, a finansowo mocno dał nam w kość. Pierwszy raz od dawna nie doszacowaliśmy budżetu i wydaliśmy ponad 30% więcej niż zakładaliśmy. Złożyliśmy wnioski o kredyt hipoteczny do dwóch banków - Millenium i ING, decyzje powinny być na przełomie marca i kwietnia i to na pewno będzie dla nas przełomowy moment. Budowa domu pochłonęła w tym miesiącu 4730 zł, ale prawdziwe wydatki w tej kategorii zaczną się w marcu i szybko się nie skończą, więc nie liczę ich do tego zestawienia. Dokładnie dzisiaj zaczęła się budowa, wjechała koparka i dzieje się magia. :)

Coś o nas: małżeństwo przed 30 bez kredytów (pewnie przedostatni raz :D), obydwoje pracujemy, właśnie zaczęliśmy budowę domu, nasz syn ma prawie 2 lata i chodzi do żłobka.

Poniżej nasze zestawienie, które zawiera kolejno plan -> faktyczny wydatek -> różnicę.

W pierwszej kategorii od dłuższego czasu bez zmian. Dom to stała kwota 1000 zł, którą dokładamy do jedzenia i rachunków do czasu naszej wyprowadzki. 

I tu się zaczynają schody. Jedzenie na mieście totalnie poza kontrolą, ale chociaż chemia i jedzenie w pracy na fajnym poziomie. 

Kluskowa kategoria to główny winowajca naszego przekroczonego budżetu. Dawid miał spory skok, przekroczył 90 cm i wyrósł ze wszystkich butów, więc musiałam kupić 3 pary (do chodzenia, do żłobka i kalosze), oprócz tego trochę ubrań, bo też zrobiły się małe i taka wyszła kwota. W zabawkach same książki i puzzle. Kupiliśmy też nowy fotelik, czego nie mieliśmy w planach, ale nie chcieliśmy czekać do nowego miesiąca. Na plus wydatki na pieluchy czy sprzedaż rzeczy. 

Auto coraz bardziej nas denerwuje, ale nie zmienimy go do czasu wzięcia kredytu. Po perypetiach z zamarzającymi drzwiami, w lutym musieliśmy wymienić akumulator, a od razu 1 marca popsuł się bagażnik, ale ten wydatek w kolejnym podsumowaniu. 

Nasza przyjemnościowa kategoria w ryzach, a są tam ubrania, zabiegi kosmetyczne i inne zachcianki. Miał być tu jeszcze wieczór panieński, ale finalnie jest przełożony na bliżej nieokreśloną przyszłość. Niespodziewanie dostaliśmy zaproszenie na chrzest, na który przekazaliśmy tylko kartkę i prezent. 

No i to tyle w lutym. Zamiast fajnych 4000 zł, wydaliśmy ponad 6000 zł. Jestem bardzo ciekawa jak zmienią się nasze wydatki gdy zamieszkamy na swoim, bo ratę kredytu będziemy mieli na poziomie 2700 zł, do tego przeróżne opłaty pewnie koło 1000 zł i to co obecnie, co razem daje około 8-9 tysięcy miesięcznie, więc więcej niż kiedykolwiek wydawaliśmy. Przeraża mnie to, ale myślę sobie, że tak będzie tylko przez 18 lat, a może krócej. :D 

Komentarze

  1. A o jak wysoki kredyt sie staracie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O 400 tysięcy, sama budowa do stanu dewoloperskiego to 350 tysięcy, do tego 100 tysięcy hydraulika (rozprowadzenie, pompa ciepła, rekuperator, ogrzewanie podłogowe), a myślimy jeszcze o klimatyzacji. Jeszcze 20 tysięcy przyłącza. I wykończenie, które wstępnie liczę około 150 tysięcy. Na koniec podjazd i ogrodzenie. A przecież już wydaliśmy 100 tysięcy na działkę, więc cała impreza będzie nas kosztować około 800.000 zł, także kredyt i tak jest tylko na połowę tej kwoty, ale może coś zostanie i go nadpłacimy.

      Usuń
  2. Wysokosc tej raty zwalila mnie z nog....😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rata ogromna, bo kwota duża, a wzięliśmy go w sumie na 18 lat, bo w czasie budowy kredyt nie jest w pełni uruchomiony i płaci się jakieś grosze tylko, ma się 2 lata karencji i potem 18 lat spłaty, ale jeśli uruchomimy go po roku to od razu rata spadnie o jakieś 150-200 zł, bo rozłoży się na 228 miesięcy, a nie 216. Wybraliśmy też raty malejące, więc z każdą spłatą rata będzie mniejsza. :)

      Usuń
  3. Jestem tez porazona zestawieniem kosztow na dziecko! Dziecko w dzisiejszych czasach to naprawde duzy wydatek!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety prawda. Do czasu gdy siedział w domu to te wydatki były mniejsze, ale jak płacimy za żłobek 600 zł (a od marca 700, bo 500 czesne+wyżywienie) to ciężko zmieścić się poniżej 1000 zł. U nas w miejscowości nie ma publicznych żłobków, więc nie mamy alternatywy dla tego wydatku poza moją rezygnacją z pracy, co w ogóle by się nam nie opłacało.

      Usuń
  4. Nie spodziewałam się, że dzieci tyle kosztują. A przy dwójce czy trójce odpada tak naprawdę tylko koszt odzieży czy łóżeczka... za bardzo nie ma z czego obciąć wydatków, no chyba że ktoś ma babcię do pomocy i można zrezygnować np. ze żłobka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można używać pieluch wielorazowych (ale w żłobku takich nie akceptują), zrobić zbiórkę wśród znajomych z jakich ubrań wyrosły ich dzieci, nie kupować żadnych książek czy zabawek i prosić rodzinę o zrzutki na każdą większą potrzebę typu na święta fotelik samochodowy, na urodziny rowerek itp. Niektórzy tak robią, ale ja bym tak nie chciała. Przedszkole teoretycznie będzie tańsze, bo u nas prywatne to 300 zł +wyżywienie, ale za to wszelkie zajęcia dodatkowe wychodzą drożej, a nie chciałabym odmawiać dziecku wyjścia na basen czy dodatkowych zajęć plastycznych. Odejdą też pieluchy, ale na pewno dojdą inne wydatki, więc myślę że zostaniemy w okolicach tych 1000 zł przez dłuższy czas. :D

      Usuń
    2. Oj tak, teoretycznie można, ale ciągłe oszczędzanie każdych 5 zł, kiedy finanse pozwalają na poluzowanie wydatków, też mija się z celem. Niestety gdy nie ma dostępu do publicznego przedszkola to te koszta są podwójne... Czasem udaje się po roku przenieść dziecko do publicznej placówki i wtedy budżet trochę odżywa :)

      Usuń
    3. U nas właśnie publiczne przedszkole kosztuje tyle samo co prywatne, nie wiem jak to działa i czy w każdym publicznym przedszkolu jest czesne. A do roku byłam pierwszą osobą, która krzyczała, że dziecko wcale nie jest drogie. :D

      Usuń
  5. Uwielbiam twoje wpisy <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz