Finansowe podsumowanie stycznia 2021

Późno to styczniowe podsumowanie, ale mam wrażenie, że nic się w tamtym miesiącu nie działo. Były drobne potknięcia, ale ogólnie trzymaliśmy się nieźle i nie bardzo jest co komentować. Na pewno ma to związek z budową domu, która ma za chwilę ruszyć, bo wciąż latam, czytam, załatwiam, dzwonię i próbuję o niczym ważnym nie zapomnieć. Ze zmian, od przyszłego miesiąca, czyli od marca, czesne w żłobku będzie wyższe i zapłacimy za nie 100 zł więcej niż do tej pory, co w skali roku daje 1200 zł, więc niemało. Zaczęłam uwzględniać w budżecie sprzedane rzeczy, bo te pieniądze idą na bieżące wydatki i nigdy ich nie traktowałam jako 'dodatkowy zarobek'. W ciągu najbliższych 2-3 tygodni złożymy wniosek o kredyt hipoteczny i będziemy trzymać kciuki za pozytywne i szybkie rozpatrzenie go. 

Coś o nas: małżeństwo przed 30 bez kredytów (jeszcze ;)), obydwoje pracujemy, niedługo zaczynamy budowę domu, nasz syn ma niecałe 2 lata i chodzi do żłobka. 

Poniżej nasze zestawienie, które zawiera kolejno plan -> faktyczny wydatek -> różnicę.


Tutaj bez zmian. Dom to stała kwota 1000 zł, którą dokładamy do jedzenia i rachunków do czasu naszej wyprowadzki. 


W drugiej kategorii wszystkiego trochę za dużo, ale pod koniec miesiąca nagle poczułam potrzebę zrobienia rutynowych badań i na styczeń załapała się nieplanowana początkowo cytologia, w lutym będą jeszcze badania krwi i dentysta. Badajcie się! Oprócz tego trochę lepsze kosmetyki do pielęgnacji twarzy- mało, ale drogo. 


U Kluska chyba największa wpadka stycznia, bo dokładnie 31, czyli w ostatni dzień miesiąca kupiłam mu zjeżdżalnie w kształcie dinozaura za 109 zł. To była miłość od pierwszego wejrzenia i mimo że nie było łatwo, bo 10 minut z nią walczyłam, żeby weszła mi do samochodu, to ją uwielbiam i Dawid też i widzę ile frajdy mu daje, a jak będzie cieplej to pójdzie na dwór. :) Oprócz tego duże wydatki na leki, bo przyplątało nam się zapalenie ucha i musiałam kupić sporo leków, których nie chciał brać. Uratowała tę kategorię sprzedaż jego za małych ubranek, dzięki której odzyskaliśmy w styczniu 240 zł. 


Transport na niskim poziomie, te 2 zł to 2 razy parkometr po godzinie, a inny wydatek to płyn do spryskiwaczy, który znów muszę kupić, bo połowę styczniowego baniaka zużył mój tata. 


Nasze osobiste wydatki duże, ale planowane- jakieś książki, kabelki, paznokcie. Ta kategoria to trochę luzu w naszym budżecie i bardzo dobrze nam robi. W lekarzach nieplanowany ginekolog, ale w całości tę wizytę pokryły rzeczy, które sprzedałam, a było ich 3: dwa charmsy Pandory i szalik. Oprócz tego zgłosiłam reklamację torebki, bo metal zmienił kolor po 2 miesiącach od zakupu i w ciągu godziny dostałam maila od Zalando, że zwracają mi pieniądze, a torebkę mogę zachować. Warto trzymać paragony i reklamować zniszczone rzeczy na okresie gwarancji!


Gdyby nie sprzedaż rzeczy i reklamacje to przekroczylibyśmy budżet o 100 zł, czyli o pół mojej nieplanowanej wizyty u lekarza, także uważam, że poszło nam bardzo dobrze w styczniu. :)

Komentarze