Listopad był dla nas bardzo łaskawy. Wydaliśmy najmniej w całej historii prowadzenia przeze mnie budżetu. Jasne, przez 2 tygodnie byliśmy w izolacji, więc wydawanie pieniędzy było utrudnione, ale kupiliśmy też odkurzacz pionowy za 700 zł, a to wcale nie mały wydatek. Po drodze był też black friday, więc jestem bardzo zadowolona z ostatecznej kwoty. Żeby nie było tak kolorowo to cały listopad (bez 4 dni) byłam na L4, wiec dostanę 80% wypłaty i na pewno nie wygląda to dobrze w oczach pracodawcy jak podczas trzymiesięcznej umowy próbnej przez miesiąc nie pracujesz. Cóż, nie mam na to wpływu, pewnie niedługo się dowiem czy przedłużą ze mną umowę czy znów zostaniemy z jedną pensją. Za to M robił sporo nadgodzin w październiku i listopadzie (ok. 70), więc i tak dochodu będzie więcej niż normalnie.
Pierwsza kategoria bez zmian. Dom to stała kwota 1000 zł, którą dokładamy do jedzenia i rachunków do czasu naszej wyprowadzki.
W drugiej spore wydatki na leki (miałam zapalenie krtani) i dwa razy zamówiliśmy coś z dowozem dla całej rodziny, ale w pozostałych kategoriach była nadwyżka, więc wydaliśmy mniej niż planowaliśmy.
Uśmiecham się pod nosem, bo 20 lat temu robiłem to samo. Liczyłem, planowałem, dodawałem, odejmowałem, zakładałem że.... A to jednak, patrząc z perspektywy, wydaje się takie kompletnie niepotrzebne, naiwne i dziecinne. :) Sama zobaczysz.... za 20 lat . :) Tymczasem nie odkładaj niczego na potem, bo "potem" nie należy do Ciebie.
OdpowiedzUsuń