Finansowe podsumowanie maja 2019


W maju wydaliśmy aż 26% więcej pieniędzy niż w kwietniu. Było to spowodowane weselem w rodzinie oraz dużymi nieplanowanymi wydatkami na dziecko, o czym niżej. Budżet uratowali moi rodzice, którzy w ramach prezentu na dzień dziecka sprawili nam fotelik do samochodu, więc duży wydatek nam również wyleciał w tym miesiącu i finalnie wyszliśmy na zero. 

Coś o nas: małżeństwo przed 30 bez kredytów i bez samochodu, wynajmujemy mieszkanie w stolicy, do pracy docieramy komunikacją miejską i właśnie dołączył do nas nowy członek rodziny. 

Poniżej nasze zestawienie, które zawiera kolejno plan -> faktyczny wydatek -> różnicę.


Pierwsza kategoria to wydatki stałe, więc bez zaskoczenia. Malutki plus to znów zasługa braku doładowań telefonu męża. 


W drugiej kategorii jedzenie domowe na fajnym poziomie. Mąż dużo pracował zdalnie, a wciąż sporo wydał na jedzenie w pracy- chciałabym, żeby ta kwota zaczęła się zmniejszać (w czerwcu na pewno będzie mniejsza, bo M w weekend złamał rękę, więc będzie siedział na tyłku w domu). Na wynos była 2x pizza i kebab- tutaj też chciałabym zmian, ale nie chodzi o kwotę, a o to, żebyśmy przestali jeść takie śmieci i niech kategorię przejmie jakiś subway. Dużo wyszło nam na chemię w tym miesiącu (pewnie to częściowo wina tego, że do wszystkiego używam ręczników papierowych), więc w czerwcu przyjrzę się jej dokładniej. W lekach tylko moje pociążowe suplementy. Ogólnie kategoria na plus.


Tutaj popłynęliśmy i będziemy pływać dalej w najbliższych miesiącach. Zaplanowaliśmy tylko 300 zł i fotelik, którego sami nie kupiliśmy, a i tak przekroczyliśmy budżet, więc rozdzieliłam kwotę na podkategorie. W pierwszej podkategorii nie byłoby źle, gdyby były tam tylko ubrania i zabawki (120 zł), ale pod 'inne' kryje się laktator elektryczny (190 zł), karuzela do łóżeczka (145 zł), zapas pieluch muślinowych, klin i butelki. Druga podkategoria na optymalnym poziomie. Trzecia to kolejne nieplanowane wydatki - nie mam tyle pokarmu, żeby wykarmić Młodego, więc mniej więcej co drugie karmienie podajemy mleko modyfikowane, puszka kosztuje 50 zł i starcza nam średnio na tydzień. Lekarzy nie planowaliśmy, ale zaliczyliśmy profilaktyczną wizytę u fizjoterapeuty, a w czerwcu szykuje nam się wydatek USG bioderek i prawie 800 zł na szczepionki, więc Bobo będzie nas kosztować zdecydowanie więcej niż myśleliśmy. 


Tutaj plus, bo obydwoje doładowaliśmy karty miejskie już w czerwcu. Dwa nieplanowane przejazdy Uberem wpadły, bo mąż lubi za późno zbierać się do wyjścia. :) 


W ostatniej kategorii wydatki były ponad 2 razy większe niż w kwietniu i nie bardzo jest jak je zmniejszyć. W naszych osobistych podkategoriach u mnie paznokcie, kasyno oraz prezenty na rocznicę i dzień dziecka, a u męża gra, bluza i 3 koszulki (w czerwcu ja muszę uzupełnić trochę garderobę). Jeszcze jedno wesele mamy pod koniec czerwca i w tym roku to będzie koniec takich imprez. Mamie składaliśmy się na wypasiony odkurzacz z okazji imienin i urodzin. A u dentysty to dopiero początek wydatków, bo już jestem umówiona na czyszczenie (200 zł) i usuwanie dwóch ósemek (1000 zł).


Podsumowując, wyszliśmy na malutki plus, mimo że mieliśmy sporo nieplanowanych wydatków. Zapowiada się, że w najbliższych miesiącach te kwoty miesięczne będą wyższe niż do tej pory za sprawą szczepień i wizyt u lekarzy, ale mam nadzieję, że jeszcze w tym roku zejdziemy do poziomu poniżej 5000 zł. 

Komentarze

  1. Te rzeczy dla Bobo mozesz kiedys sprzedać. Zwłaszcza markowe tak za 50% sprzedasz. Myślałaś sama o kupowaniu niektórych używanych? Potrzebujecie już samochodu? Może warto się z tym wstrzymać i najpierw mieszkanie. A jak je urządzicie, wydatki się ustalą, zdecydujecie, na jakie Was stać. Warszawa ma dobrą komunikację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat na ubrania dla dziecka majątku nie wydaję- kupuję w Lidlu lub na promocjach, w lato wystarczą mu same body, a te można dorwać po 4 zł, także prawdziwe wydatki w tej kategorii zaczną nam się dopiero za kilka miesięcy. A że chcielibyśmy jeszcze w tym roku znowu być w ciąży, żeby między dzieciakami była mała różnica wieku to sprzedawać nie planuję. :) Samochód by się przydał, ale nie mamy gdzie go trzymać- nie ma tutaj parkingu podziemnego, a pod blokiem jest 6 miejsc na krzyż, które są wiecznie zajęte i słabo nowe auto trzymać na dworze, żeby każdy mógł porysować lub ukraść. Chcemy wziąć je w leasing, więc i tak wrzucilibyśmy ten wydatek w koszta działalności męża, ale właśnie chcemy najpierw kupić mieszkanie, a z tym jest u nas ciężko, bo nie możemy się na nic zdecydować. Co chwilę zmieniają nam się pomysły, ceny są kosmiczne i nie stać nas na wymarzone mieszkanie, musimy iść na jakieś kompromisy i sami nie wiemy co jest dla nas najważniejsze, a z czego jesteśmy w stanie zrezygnować. Mam nadzieję, że w tym roku znajdziemy coś dla siebie. :)

      Usuń
  2. Wiesz co ja myślę, że nie warto do mieszkania czy samochodu podchodzić jakby to miało być na całe życie. Wy się zmienianiacie, Wasza sytuacja. Przy dwójce dzieci najważniejsze jest bezpieczeństwo finansowe. Nowe auto, nawet na firmę, to też koszt. I jeszcze obawa, że ktoś zniszczy itp. czytałaś książkę "Finansowy Ninja" i blog jakoszczedzacpieniadze Szafrańskiego? To tak na początek. Wydaje mi się, że teraz jest słaby moment na zakup mieszkania. To jest ogromnie ważne, w którym momencie kupicie. Mówi Ci to osoba, która miała więcej szczęścia niż rozumu. Kupiliśmy mieszkanie we frankach w 2004 roku. Wstrzeliliśmy się tak pośrodku. Teraz rata nie jest odczuwalna, bo dochody mamy dużo wyższe. Ale wystarczyło kupić w gorszym momencie i takie, na jakie mieliśmy zdolność kredytową. Po drodze raz mąz stracił pracę, raz ja. Trzeba to uwzględniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trzeba mierzyć siły na zamiary. :) Przy obecnej inflacji i tanich kredytach chyba lepiej zainwestować pieniądze w nieruchomość niż mają one leżeć na koncie oszczędnościowym czy lokacie i marnieć zamiast zarabiać. A mieszkania nie stracą aż tak na wartości. Jedynie osoby, które wzięły za dużo kredytów lub mają za wysoką ratę w porównaniu do zarobków będą podczas kryzysu szybko musiały sprzedać swoje nieruchomości, bo grunt im się osunie spod nóg. Może wtedy ceny mieszkań trochę spadną, ale głównie na rynku wtórnym.
      Mamy aktualnie na oku jedno mieszkanie, nie w samej Warszawie, bo tutaj ceny nas jednak odstraszają, ale pociągiem można dotrzeć do centrum w ciągu godziny. Nic nas w samej stolicy nie trzyma, mąż tylko musi 2 razy w tygodniu pojawić się w biurze, które ma przy samym dworcu PKP, ja umowę miałam do dnia porodu, więc po macierzyńskim będę musiała szukać nowej pracy, a jeśli faktycznie zajdę znów w ciążę to do jakiejkolwiek pracy wrócę najwcześniej w połowie 2021 roku. W przyszłym tygodniu umówimy się z biurem sprzedaży i jeśli wszystko pójdzie bez zarzutów to będziemy chcieli wziąć kredyt hipoteczny ok. 130-140 tyś. na 5 lat. Już teraz serce mnie boli, bo odbiór będzie dopiero za pół roku i do tego czasu będziemy płacić podwójnie, już hipotekę i dalej za wynajem, co będzie nam na start pożerało 4500 zł co miesiąc. Dodając pozostałe wydatki to oszczędny miesiąc będzie nas kosztował 7500-8000 zł, a potem dojdzie jeszcze wykończenie mieszkania, więc szykuje się bardzo intensywny czas dla nas.

      Usuń

Prześlij komentarz